Katecheza 1 - „U Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”


„U Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi. Prawdziwa maryjność, to prawdziwe chrześcijaństwo”.

W 40. rocznicę pielgrzymki Papieża-Polaka do Ojczyzny, na Jasnej Górze rozpoczął się cykl pt. „Wieczory Maryjne – Katechezy z Janem Pawłem II”. Dzień – 2 kwietnia nie został wybrany przypadkowo – podkreśla o. Mariusz Tabulski osppe, dyrektor Jasnogórskiego Instytutu Maryjnego, inicjator spotkań. – Ten dzień jest naznaczony tajemnicą odejścia św. Jana Pawła II. W ciągu siedmiu spotkań chcemy z Janem Pawłem II przejść pewną drogę nauczania – mówi.

Tematem pierwszego wieczoru były słowa: „U Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi. Prawdziwa maryjność, to prawdziwe chrześcijaństwo”. Spotkanie prowadził wybitny mariolog, dr Wincenty Łaszewski oraz o. Wojciech Dec OSPPE.

W czasie spotkania przypomniane zostały słowa świętego papieża z pierwszej pielgrzymki do Częstochowy z 1979 r. Na początek uczestnicy obejrzeli i rozważyli fragmenty homilii Jana Pawła II, archiwalny materiał udostępniony został przez TVP. Konferencja i multimedialna prezentacja pomogły zatrzymać się nad głębią duchową i teologiczną słów, które Ojciec Święty wypowiedział 40 lat temu.

– Katechezy mają nam pokazać, jaka jest prawdziwa maryjność Papieża. W pierwszej katechezie dostrzegamy coś, co jest nieznane. W dokumentacji medialnej spotkanie to prawie nie istnieje, bo Papież staje przed tłumem setek tysięcy ludzi na szczycie jasnogórskim i mówi bez kartki. Ten tekst, jest o tyle ważny, bo jest tekstem z serca Papieża, nie jest przygotowany do końca, a nawet są w nim błędy, które poświadczają, że wypływa wszystko z serca – mówi Mariolog.

– Papież jest drogowskazem pokazującym nam skuteczność maryjności, on został święty przez to, że był maryjny i zaprasza nas na tę drogę. Stąd jest nam niezbędny jako świadek, drogowskaz – mówi dr Wincenty Łaszewski.

O. Wojciech Dec wskazał, że słowa Jana Pawła II zawsze są aktualne, ale jest nowy kontekst ich odczytywania, i dlatego pochylamy się w tę rocznicę nad jego słowem, które ma aktualność uniwersalną.

Katechezy z Janem Pawłem II organizowane są przez Jasnogórski Instytut Maryjny we współpracy z Instytutem Papieża Jana Pawła II w Warszawie. Zaplanowano w sumie siedem spotkań. Zapraszamy na kolejne 12 maja br.


dr. Wincenty Łaszewski

„U Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”
Prawdziwa maryjność to prawdziwe chrześcijaństwo

(Jasna Góra, 2 kwietnia 2019)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy!

Spełnia się matczyna wola Pani Jasnogórskiej. Jestem tutaj. Jestem i przypominam starą pieśń Konfederatów Barskich: „Bo u Maryi my na ordynansie, u Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”. Jestem tutaj u Jezusa na ordynansie. Sługa Maryi, Sługa sług Bożych na całej ziemi, na wszystkich kontynentach i w każdym kraju. Sługa powołany z tej ziemi, wzięty od podnóża Jasnej Góry, gdzie nieraz stałem tak, jak Wy teraz stoicie i klęczałem na gołej ziemi tak, jak Wy tu nieraz godzinami klęczycie.
Dzień dzisiejszy przypomina mi inny dzień – już mojego pontyfikatu – kiedy dane mi było udać się do gigantycznego, 12-milionowego miasta Meksyk, do Guadelupe, do Pani Ameryki Łacińskiej. Wszędzie ta sama Pani, Służebnica, Matka.

Kiedy dzisiaj staję tutaj, u tego podnóża, z którego wyszedłem, myślę także o Niej tam, i dziękuję Jej, Matce Ameryki Łacińskiej, Pani Meksyku, za to, że mi pokazała i utorowała drogę znowu tutaj na Jasną Górę. Bo u Chrystusa my na ordynansie, słudzy Maryi.

Przybywam pełnić służbę, do której zostałem wezwany od podnóża Jasnej Góry wśród Was, Drodzy Bracia i Siostry, wśród Was, Drodzy Rodacy, na Jasnej Górze. Amen.
(Pierwsze słowa Jana Pawła II, po przybyciu na Jasną Górę)

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Spotykamy się na Jasnej Górze – w maryjnej stolicy Polski, w dedykowanej Matce Najświętszej Sali Różańcowej – i – powtarzając pierwsze słowa Ojca Świętego Jana Pawła II – chwalimy Zbawiciela. I tak być powinno. To pierwsza lekcja Papieża. Taka jest prawdziwa maryjność, taka jest duchowość Kościoła. Jezus Chrystus jest w centrum naszej wiary, w centrum naszej nadziei. On jest naszą jedyną miłością. Dlatego wołamy: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!”.

UWAGI WSTĘPNE. METODOLOGIA

Najpierw kilka koniecznych uwag.
Ojcowie Paulini poprosili mnie o przeprowadzenie siedmiu katechez poświęconych nauczaniu Jana Pawła II na Jasnej Górze podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Odbyła się ona przed czterdziestu laty – w 1979 roku. Zdaję sobie sprawę, że moje spojrzenie na nauczanie jasnogórskie Papieża będzie w dużej mierze niekompletne. Bo inaczej być nie może, kiedy mierzymy się z tak wielkim tematem. Każdy inny powiedziałby o tym samym jakoś inaczej, spojrzał z innej strony, rzucił odmienne światło. Tym samym ubogacił moje ograniczone spojrzenie. Nie wiem, może uczyni to np. dyskusja, która zakończy nasze spotkanie…
Mamy pochylić się nad nauczaniem Jana Pawła II na Jasnej Górze sprzed czterdziestu laty? Jeśli tak, to chciałbym od razu zwrócić uwagę na to, że mówimy o nauczaniu papieskim, a nie o wygłoszonych przez Ojca Świętego słowach, bo są to dwie różne rzeczy. Gdyby tak nie było, wystarczyłoby raz jeszcze, w głębokim skupieniu, z uwagą, wsłuchać się w to, co i jak powiedział Papież i nasze spotkania-katechezy nie byłyby potrzebne. Ale są potrzebne, bo szukamy papieskiego nauczania, które Jan Paweł II pozostawił nam tutaj, wypowiadając swe słowa w dniu 4 czerwca 1979 r. Pozostawił dla nas.

W tym miejscu wystarczy, że zwrócimy uwagę na fakt, iż w naszym temacie występują trzy różne czynniki. Pierwszym są słowa Jana Pawła II; już same w sobie niezwykłe, niosące z sobą wielki ładunek emocjonalny, teologiczny i mądrościowy. Drugim jest ich zakorzenienie w duchowości i teologii Kościoła. Ten element jest dla nas bardzo ważny, ponieważ Ojciec Święty mówi do nas jako głowa Kościoła i strażnik jego depozytu, więc, konsekwentnie, trzeba nam interpretować jasnogórskie wypowiedzi papieskie w świetle świętej tradycji katolickiego Kościoła. Oznacza to, że nasze rozumienie słów Jana Pawła II nie może być czymś dowolnym, osadzonym w zapotrzebowaniu politycznym dawnym czy obecnym, nie może też być czymś wychodzącym naprzeciw oczekiwaniom słuchaczy – tych sprzed lat czterdziestu czy tych z zamykającej się właśnie drugiej dekady XXI stulecia. W słowach Papieża zawarta jest obiektywna zbawcza nauka Kościoła.

Trzecim wreszcie czynnikiem jest recepcja słów Jana Pawła II przez nas – w tym konkretnym przypadku przez mówiącego te słowa. Jest to recepcja zawsze jakoś subiektywna, ale nie tyle w samej interpretacji słów Papieża, bo nie pozwala nam na to wspomniany czynnik drugi, ile w położeniu akcentów tematycznych. Mam zresztą nadzieję, że jako Polak, jako katolik i jako ktoś oddany Maryi odczytuję jasnogórskie nauczanie Papieża tak jak Wy, i moje refleksje będą tylko uporządkowaniem naszego wspólnego myślenia. A przynajmniej, że okaże się, iż droga, którą Wam ukażę, jest dla Was w sposób oczywisty „Wasza własna”, a ja Wam to tylko uświadomię.

Jeszcze jedna, ostatnia już uwaga. Kiedy słuchamy Papieża Polaka przemawiającego na Jasnej Górze, wiemy, że tu jest język serca. Oznacza to, że słowa wypowiadane przez serce Papieża powinniśmy przyjąć sercem. Czyli – musi stać się w nas prawdziwym zawołanie kard. Johna Henry’ego Newmana: „Cor ad cor loquitur” – „Serce mówi do serca”, Serce Papieża mówi do naszych serc.

Aby te słowa spłynęły do naszych serc, trzeba nam je poznać, czyli opisać i zrozumieć. Do serca – najgłębszej głębi naszego bytu, miejsca, w którym znajduje się cienka granica oddzielająca doczesność od wieczności – wchodzi tylko prawda, a obiektywna, zewnętrzna prawda staje się naszą własną prawdą dopiero wówczas, gdy ją rozumiemy i akceptujemy.
W taki sposób spojrzeć na katechezę jasnogórską Papieża to trudne zadanie – przyznaję. Ale też zadanie bardzo piękne i owocne.
Tyle wstępnych uwag. Otwórzmy jasnogórską księgę wypowiedzi Jana Pawła II.

„JESTEM TUTAJ”

Pochylmy się nad zupełnie pierwszymi słowami wypowiedzianym przez Papieża Jana Pawła II na Jasnej Górze:

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy!
Spełnia się matczyna wola Pani Jasnogórskiej. Jestem tutaj.

Kiedy w dniu 4 czerwca 1979 r. Jan Paweł II jako pierwszy papież w dziejach świata przybywa na Jasną Górę, wita nas on słowami błogosławiącymi Zbawiciela: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” W ten sposób od razu wskazuje nam, kto jest naszym Panem, kto jest Odkupicielem człowieka, kto jeden jest sensem naszego życia, naszą Drogą i Prawdą. „Solus Christus”! „Jeden jest Pan i nie ma innego”. Niech będzie On pochwalony! A Maryja? Jan Paweł II po tym zatoczeniu duchowego kręgu, którego osią jest Chrystus, natychmiast umieszcza w nim Maryję, Matkę Bożą i Matkę Kościoła. Bo Ona – chce podkreślić Papież – jest tylko w tym kręgu obecna i nigdzie indziej, obecna w sposób niezwykły i niepowtarzalny. Więcej – konieczny.
Od czego Ojciec Święty zaczyna swe spotkania? Ze szczytu jasnogórskiego stwierdza oczywisty i radosny fakt: „Jestem tutaj”. Mówi o tym po to, by podkreślić niezwykłość i celowość tej obecności. Mówi o spełnieniu Bożych wyroków, o dzianiu się woli Bożej, czyli o otwarciu tej jasnogórskiej godziny na zbawcze działanie Boga wśród ludzi i z ludźmi. Czyli otwiera nas szeroko na wymiar nadprzyrodzony. I to właśnie o nim Papież chce z nami rozmawiać.

Wiemy, że tamtego dnia niemożliwe stało się możliwe. Nie powinno tu być Jana Pawła II jak nie było w 1966 r. papieża Pawła VI. Argumenty polityczne – wystarczy wspomnieć tylko o nich – powinny postawić pielgrzymce Papieża do Polski wysoką tamę. A jednak Jan Paweł II jest tutaj. Ciekawe, że Papież nie pyta, jakim cudem tu jest. Nie podejmuje tego tematu, który aż ciśnie się na usta. Streszcza wszystko w słowach: „Spełnia się matczyna wola Pani Jasnogórskiej”. I od razu, pomijając pytanie o to, co sprawiło, że mógł tu przybyć, przechodzi do tłumaczenia, co to znaczy, że tu jest, czyli: po co tu jest.

Ale – zatrzymajmy się na chwilę i zauważmy, że już w pierwszych słowach pierwszego wystąpienia na Jasnej Górze pojawia się coś, na co fuknąłby może niejeden teolog. Jan Paweł II woła: „Spełnia się matczyna wola Pani Jasnogórskiej”. Ekumeniczni i liberalni teologowie napisaliby Papieżowi inne słowa: „Spełnia się wola Boża”, „Spełnia się wola Chrystusa”. Nie Maryi! W końcu nasza święta wiara to chrześcijaństwo, nie „maryjaństwo”. Naszym Bogiem jest Bóg, a Maryja nie jest naszą Boginką! Więc mówmy o działaniu Boga i o Jego woli! Nie Maryi.
A Papież mówi o woli Maryi.

Przypomnijmy sobie od razu teologię św. Pawła i całą katolicką eschatologię (to jest ów drugi czynnik, o którym już mówiliśmy – nauka Kościoła), a może prościej – przywołajmy ukochane objawienie Jana Pawła II: uznaną przez władze kościelne Fatimę, gdzie w podstawowym w obrazie została nam przedstawiona najpiękniejsza i najprostsza teologia maryjna. „Matka Boża była cała ze światła” – tak Łucja opisywała Piękną Panią ukazującą się dzieciom w Cova da Iria w 1917 r. I dodawała: „A to światło było Bogiem”. Słyszymy: Maryja ukazała się jako światło, a to światło było Bogiem. Było Nim rzeczywiście, co potwierdzają te momenty objawień, w których Maryja posługuje się światłem jako formą przekazu, formą głębszego objawienia. Nie rozmawiajmy tu jednak o tym, bo odejdziemy daleko od jasnogórskiego tematu.

Ale – aby w nim pozostać – skierujmy na chwilę naszą uwagę na Ikonę Maryi Królowej Polski. Nasz Wizerunek Czarnej Madonny potwierdza prawo Papieża do mówienia o „spełnianiu się woli Maryi”. Przypomnijmy: ikonograficzna reguła jest taka, że nimby świętości wokół głów Matki i Syna są zawsze oddzielne, więcej – są inne. Na otoku wokół głowy Jezusa kilka prostych linii tworzą znak krzyża, który w ikonach jest zastrzeżony tylko dla Syna Maryi. W obręb tego krzyża winny być wpisane trzy greckie litery: „ο” „ω” „ν” .Omikron, omega i ni tworzą imię Boga: „ο ων” [o on]– „Ten, który jest”. To słowa, jakie usłyszał Mojżesz z Krzewu Gorejącego, gdy Bóg objawił mu swoje imię: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14).
Tu tego nie mamy.

W Obrazie Królowej Polski jest inaczej. Nimb jest wspólny, a nad głową Jezusa nie widzimy imienia Bożego. Dlaczego? Wiemy: polska Ikona opowiada nam o doskonałym zjednoczeniu Maryi z Bogiem. A ciekawe, że mówi o tym jedynie ten Wizerunek – ten z Jasnej Góry. Więc tylko tu Jan Paweł II mógł wołać o tożsamości woli Boga i woli Najświętszej Maryi Panny, jak tożsamy jest nimb wokół głowy Matki i Bożego Syna…

Papież mówi: „Spełnia się wola Matki Bożej”. Może tak powiedzieć, bo Maryja – co ukazuje Jej Częstochowska Ikona – jest jedno z Bogiem, jedno tak doskonale, że Jego wola jest Jej wolą, Jego myśl – Jej myślą, Jego pragnienia – Jej pragnieniami. Ale moglibyśmy powiedzieć i odwrotnie. W tej „wymianie” Jej wola jest Jego wolą, Jej myśl – Jego myślą, Jej pragnienia – Jego pragnieniami. Bo Maryja niczego innego nie pragnie, tylko tego, co chce Bóg! Bo Jej myśli, Jej wola, Jej pragnienia nie są niczym innym, tylko o tym, co jest Boże.

Taki zresztą jest cel życia każdego człowieka. Papież Benedykt XVI przypomniał nam o tej chrześcijańskiej prawdzie w encyklice Deus Caritas est, pisząc w punkcie 17: „Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega na fakcie, że wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam.” W przypadku Maryi wspomniana przez następcę Jana Pawła II zbieżność woli jest doskonała, bo taka jest świętość Niepokalanej.

Rozumiemy już, dlaczego Maryję nazywamy – co czyni też na Jasnej Górze Jan Paweł II – „Panią”, „Królową” albo nawet „Wszechmocą Błagającą”, jak nazywał Matkę Najświętszą Prymas Wyszyński. Bo te atrybuty samego Boga – władzy, panowania, wszechmocy – przez zjednoczenie Maryi z Bogiem stają się w analogicznym sensie Jej udziałem. W Najświętszej, w Niepokalanej, Bóg jest wszystkim, w pełni wszystkim. Ona jest w niebie doskonałą sobą, jest doskonałym człowiekiem, została bowiem – jak mówi teologia wschodnia – „przebóstwiona”. Nie stała się Bogiem, ale Bóg stał się Jej tożsamością. Tak jak chciał tego wobec każdego człowieka w dniu stworzenia świata i będzie – mimo naszych grzechów i upadków – pragnąć do końca świata, wobec każdego z nas. Więc nasza wiara to chrześcijaństwo, a nasza droga do Boga – maryjność.

Oto dlaczego Jan Paweł II może powiedzieć tu, na Jasnej Górze, że spełnia się wola Pani Jasnej Góry i tym samym podkreślić Jej doskonałe (a nam wciąż zadane) zjednoczenie z Bogiem. To zjednoczenie jest zadaniem postawionym przed każdym z nas, by „na ziemi” działa się w pełni, „jako w niebie” wola Ojca. To nasze zadanie: zadanie Kościoła i jego członków. I o tym będzie mówić nam Papież.

NA ORDYNANSACH JEZUSA

W naszych uszach rozbrzmiewa kolejne zdanie wypowiedziane przez Jana Pawła II.

Jestem tutaj. Jestem i przypominam starą pieśń Konfederatów Barskich: „Bo u Maryi my na ordynansie, u Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”. Jestem tutaj u Jezusa na ordynansie. Sługa Maryi, Sługa sług Bożych na całej ziemi, na wszystkich kontynentach i w każdym kraju.

„Spełnia się matczyna wola Pani Jasnogórskiej. Jestem tutaj” – mówi Jan Paweł II I zaraz wyjaśnia: „Jestem i przypominam starą pieśń Konfederatów Barskich: „Bo u Maryi my na ordynansie, u Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”. Jestem tutaj u Jezusa na ordynansie.”
To zdanie to kolejne morze tematów. Zatrzymajmy się więc na chwilę.

Ale najpierw powiedzmy coś dodatkowego. Czy zauważyliście, że Papież źle cytuje Pieśń Konfederatów? Powinien zawołać: „Bo u Chrystusa my na ordynansach – Słudzy Maryi!” Tymczasem, przypomnijmy, mówi: „Bo u Maryi my na ordynansie, u Jezusa my na ordynansie, słudzy Maryi”. Ta pomyłka jest dowodem na to, że słowa te pochodzą od samego Papieża, a nie któregoś z jego teologów, których pracę widać w tylu tekstach papieskich, szczególnie w ich wstępnych zagajeniach. Tu mówi do nas cały czas serce Ojca Świętego!
I jeszcze jedno: za chwilę Jan Paweł II powie kilka słów o pieśni Bogurodzica. Zapewni nas, że Maryja przed tym jak „przemówiła tym [jasnogórskim] Wizerunkiem”, „przemówiła pieśnią na ustach praojców”. Jeszcze do tego w kolejnych rozważaniach powrócimy, ja w tym miejscu tylko pytam: Czy Pieśń Konfederatów, którą przywołuje na pamięć serce Ojca Świętego i którą znają i czują nasze serca – czy kiedy śpiewamy ją sercem, czy nie ma ona w sobie takiego miejsca, w którym Maryja do nas przemawia: jak w Bogurodzicy, jak w Wizerunku Częstochowskim? Może to bardzo śmiałe pytanie… Nie wiem, jak jest u innych, ale tak, do mnie Matka Najświętsza w tej pieśni przemawia! Słyszę, że jestem sługą Maryi, który z Jej polecenia czyści buty Jezusowi, jak oficerski ordynans. O tym za moment.

Teraz, by zrozumieć te słowa Papieża jeszcze chwila o zjednoczeniu. Wspominaliśmy o zjednoczeniu człowieka z Bogiem, mówiliśmy o doskonałym zjednoczeniu Maryi. Przypomnijmy więc, że to zjednoczenie dokonuje się zawsze w Kościele. To dlatego Maryja – w pełni zjednoczona z Bogiem – jest niezwykłym członkiem Kościoła, bo jest zarazem Jego Matką! Czyli zjednoczenie, które dokonuje się w środowisku Kościoła, zawsze dzieje się w kręgu Maryi. Znamy definicję tego kręgu. Wszystko dzieje się tam przez Chrystusa i przy Maryi. O tym właśnie mówi cytowany przez Ojca Świętego fragment Pieśni Konfederatów: jest Chrystus, jest Maryja. że Bez Chrystusa człowiek nie ma sensu. Tak jak bez Chrystusa Maryja nie ma sensu. Ona jest jedną z nas – znajduje się po stronie ludzi, nie po się tronie Boga. Czerpie życie z Chrystusa. Czy dogmat o Niepokalanym Poczęciu nie jest tego przykładem. Głosi on, że „Maryja została zachowana od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa”. W życiu każdego człowieka Chrystus musi być obecny i stanowić zwornik wszystkiego! Tak jak u Maryi.

Zacytujmy w tym momencie encyklikę Redemptor hominis ogłoszoną dokładnie trzy miesiące wcześniej, 4 marca 1979 r. W punkcie 10 czytamy: „Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel – dodamy: Miłość! – (…) objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”.

Przypomnijmy, że dwa dni wcześniej, w Warszawie, Papież wołał: „Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa!”

Ta relacja z Chrystusem jest – mówi Papież – „ordynansem”, czyli służbą, ale służbą szczególną, bo najbliższego rodzaju. Bo ordynans zawsze jest blisko swego pana, wychodzi naprzeciw jego najbardziej osobistym potrzebom, jest poniekąd dopuszczony do jego prywatności, staje się kimś bliskim, nawet powiernikiem. Ordynans Chrystusa to szczególna funkcja – ktoś kto służąc w rzeczach niezauważalnych przez historię, bo do jego zadań należy nosić rzeczy swego Pana, robić mu zakupy, zimą palić w piecu – staje się nie tylko jego ukrytym pomocnikiem, ale i świadkiem Bożej miłości. I w Bogu odkrywa swą godność, i w Nim poznaje sens, cel i miłość swego życia.

A miłość to służba. A nasze uczestnictwo w Chrystusie, nasza służba, to nasz ordynans – posługiwanie Chrystusowi, który wypełnia w świecie misję odkupienia. Człowiek ma być ordynansem Boga. Nie partnerem, nie współtwórcą zwycięstwa, nie kimś. Dzieło zbawienia dokonuje sam Bóg. Ale my możemy Mu pomagać na naszą miarę małą jak proch. To nie my jesteśmy od czynienia cudów, od ratowania świata. Nasz udział polega – uczy nas tego Maryja – na dawaniu miejsca Bogu, bo „zbawiać” to po grecku „dawać miejsce”. Mamy starać się, by Bóg poczuł się wśród nas jak w domu. Sprzątnąć, rozpalić w piecu… Mamy czyścić Mu buty!

Zastanawia mnie, że ten przywoływany przez Papieża ordynans – dopuszczony do zażyłości ze swym panem – przypomina trochę dziecko w swym domu rodzinnym i… przywołuje teologię zadośćuczynienia (znowu obrazowo przedstawioną w Fatimie). W języku ukochanego papieskiego objawienia, w mowie portugalskiej, nasze „zadośćuczynić”, „wynagradzać” to „reparaçaõ” – czyli „naprawiać”, „reperować”. Oznacza to, że… mamy pomagać Bogu w naprawianiu świata.

Przypomina mi się scena z dzieciństwa, jak mój tata wołał do mnie: „Wicek, choć pomożesz mi zreperować syrenkę”. Z wielką dumą i skupieniem odbierałem od leżącego pod autem taty śrubki i nakrętki, kładąc je pieczołowicie na ręczniku, a gdy wołał: „Podaj dziesiątkę”, sięgałem po odpowiedni klucz i wciskałem w wyciągniętą spod samochodu dłoń. Potem z dumą ogłaszałem w domu: „Razem z tatą naprawiliśmy auto”. A przecież moja rola była znikoma. Byłem jak ordynans. Ale potrzebny.

Reparacja czyli zadośćuczynienie to wielki wątek papieski, choć on pojawi się wyraźnie dopiero 13 maja 1982 r., gdy Jan Paweł II powie, że „poświęca się za świat” – a Bóg jego ofiarę przyjmie. Przypomnijmy, że idea ta, związana z ordynansami u Chrystusa, ma cztery punkty:

Bóg stworzył świat i tylko On zna jego skomplikowany mechanizm.
Bóg stworzył świat dobrym, ale świat został zepsuty przez grzech.
Tylko Bóg może świat naprawić, bo zna wszystkie tajniki swego dzieła.
Bóg chce, aby w tym dziele pomógł Mu człowiek – jako będący zawsze blisko Niego „ordynans” – ktoś „od podawania śrubek”, „od palenia w piecu”.

Nie my naprawiamy świat, nie my go zmieniamy, nie my zwyciężamy – tylko Bóg. My jesteśmy jedynie ordynansami u Jezusa, które zbawia świat.
Człowiek nie musi znać mechanizmu świata ani rozumieć, co Bóg robi. Nawet demontaż części okaże się przecież na koniec koniecznym elementem naprawy. Człowiek jedynie „służy”, ale ta służba oznacza niezwykłą bliskość. Bo – podkreślmy raz jeszcze – ordynans zna sekrety swego pana.

Tym samym, jeżeli będziemy kiedyś mieli w Polsce (?) przysłowiowe „jak u Pana Boga za piecem”, to pamiętajmy, dlaczego jest nam ciepło i dobrze. Dlatego, że w tym Bożym piecu palą ordynansi! Ale o nich nikt nie powie słowem, a historia zapomni nawet ich imiona. Anonimowi pomocnicy Chrystusa i Jego Kościoła…

Papież tłumaczy: „U Jezusa my na ordynansie”. I zaraz dodaje: „słudzy Maryi”. Dlaczego my, pomocnicy Chrystusa, jesteśmy nimi jako słudzy Maryi? Przypomina się nam w tym momencie ewangeliczna scena, która zapoczątkowuje działalność publiczną Jezusa i początek Jego cudów i znaków. Nasze oczy zwracają się w stronę Kany Galilejskiej. Jest tam Maryja. I mówi tylko jedno: „Zróbcie, co Jezus powie”. I słudzy – w tym momencie Jej słudzy, bo słuchają Jej poleceń – stają przed Jej Synem, by spełnić Jego polecenia – nawet po ludzku najbardziej absurdalne i niedorzeczne, jak napełnienie wodą wielkich stągwi, a trzeba było się sporo napracować, by przynieść tyle wody ze studni stojącej przy bramie miasta) – ich praca zdawała się nie mieć nic wspólnego z zaradzeniem problemowi, który pojawi się za moment w tym typie Kościoła – w izbie weselnej. Ich ordynans, ordynans sług Maryi, będzie narzędziem cudu.

WYMIAR DUCHOWI KONFEDERACJI

Przerwijmy na chwile wątek maryjny i zadajmy sobie pytanie z wiedzy patriotycznej. Jan Paweł II mówi o Pieśni Konfederatów Barskich. Czy wiemy, kim oni byli – owi barscy konfederaci?, kiedy i przeciw komu się zjednoczyli? Gdzie w ogóle jest Bar? I kto jest autorem tej cytowanej przez Papieża pieśni?

Pieśń Konfederatów Barskich… To musi być coś istotnego, bo nie przywoływałby tej pieśni Papież, gdyby – ona i Konfederacja Barska – nie odegrała wielkiej roli w naszych dziejach. Dodajmy, zgodnie z uwagą o zasadzie Jezusa – wielkiej roli w naszym zbawieniu…

W tym momencie Ojciec Święty zadaje nam do odrobienia lekcję historii. Pozwólcie, że nieobeznanym z tematem zadam pracę domową i nie podsunę ściągi, bowiem my – by nie odchodzić od tego, co dla nas istotne – skupimy się jedynie na elementach maryjnych i jasnogórskich.

Konfederacja Barska? Wcale nie opuszczamy maryjnego tematu, a jedynie z wymiaru teologicznego przechodzimy na płaszczyznę historyczną!

Naczelne hasło konfederatów to „Wiara i wolność”. Nawet nie odwrotnie. Patriotyzm przekłada się tu najpierw na wiarę i wierność Kościołowi. To zresztą nasza cecha przez wszystkie pokolenia – od epoki Bogurodzicy po międzywojnie i dalej. Jan Paweł II zdaje się to w tym momencie mocno podkreślać.

Co ciekawe, hasło „wolność” pojawi się za chwilę, podczas papieskiej homilii. Bo – będzie wyjaśniał Papież – tam gdzie niezachwiana wiara tam prawdziwa wolność. Jak mówi Pieśń Konfederatów: jesteśmy wolni nawet w kurhanach, nawet w grobowcach. Dla nas, wierzących, to stwierdzenie jest oczywiste. „Nawet grobowce nas same Bogu oddadzą (…) w grobowcach my jeszcze żołdacy i hufiec boży”.

Ciekawe, że znowu pojawia się wątek Fatimy. Jest tu podobnie jak w trzeciej części tajemnicy fatimskiej, gdzie mowa o przyjęciu krzyża i wybraniu śmierci, co jest aktem najwyższej wolności – jej spełnieniem. Cierpienie i śmierć ofiarowana Bogu i przyjęta przez Boga owocuje prawdziwym zwycięstwem.

Konfederaci nie mieli mundurów. Ich strój jest dowolny. Wyróżnia ich maryjny ryngraf noszony na piersi. Ich order – złoty krzyż – ma na rewersie Matkę Bożą Częstochowską. Widnieją na nim napis: „Pro fide et Maria” – „za wiarę i Maryję”. Nie, jak byśmy oczekiwali, znając już ich zawołanie: „Pro fide et libertatem” – „za wiarę i wolność”. Konfederaci zamienili słowo „wolność” na „Maryja”. Musiało to bardzo się podobać naszemu Papieżowi – to utożsamienie Maryi z wolnością. To jest jego teologia, którą rozwinie w homilii, kiedy będzie mówił o Jasnej Górze, o zawierzeniu, o Sercu Maryi i przypomni nam, że „tutaj zawsze byliśmy wolni”.

I jeszcze jedno w ruchu konfederackim zdaje się być istotne, a podkreślają to cytowane przed chwilą hasła. Ci ludzie w konfliktach mocarstw i prywacie interesów możnowładców widzieli coś więcej: tam jest obecny wymiar ducha, tam nieprzyjacielem nie jest tylko Moskal czy stronnicy Augusta Poniatowskiego, który zdradził Ojczyznę. Nieprzyjaciel ma jeszcze inne imię. To szatan i jego zastępy atakujące Polskę, bo ta jest przedmurzem chrześcijaństwa, bo ta jest „semper fidelis”, bo tu ma szansę powstać królestwo według nauki Kościoła i Chrystusowej Ewangelii! Nie głoszę apoteozy naszych dziejów, ani mesjanizmu, bo mijałbym się z prawdą, mówię jedynie o szansie, którą miała nasza Ojczyzna. Niektórzy dowiedzieliby może tak: I ma… dziś…

Jeszcze wątek wprost jasnogórski. To właśnie Konfederaci bronili przez trzy lata Jasnej Góry przed potężną armią Moskali.
A sama Pieśń, którą cytuje Papież? Wyszła wiek później spod pióra Juliusza Słowackiego, jako część dramatu „Ksiądz Marek”. Poeta miał stwierdzić, że właśnie ten tekst chciałby pokazać Bogu na Sądzie Ostatecznym. Był on dla niego najważniejszym dziełem, w którym została zawarta jego prawda i jego serce. I z której Bóg do niego – jak do mnie – przemawia…

SŁUGA MARYI I SŁUGA SŁUG BOŻYCH

Jan Paweł II mówi dalej. Powtarza, że przybył tutaj, by być na służbie Jezusa. I dodaje:

Jestem (…) Sługa Maryi, Sługa sług Bożych na całej ziemi, na wszystkich kontynentach i w każdym kraju. Sługa powołany z tej ziemi, wzięty od podnóża Jasnej Góry, gdzie nieraz stałem tak, jak Wy teraz stoicie i klęczałem na gołej ziemi tak, jak Wy tu nieraz godzinami klęczycie.
Przybywam pełnić służbę, do której zostałem wezwany od podnóża Jasnej Góry wśród Was, Drodzy Bracia i Siostry, wśród Was, Drodzy Rodacy, na Jasnej Górze.

Prawdziwy sługa Maryi – tłumaczy dalej Papież – jest, jak Maryja i z Maryją, sługą wszystkich, bo Jana Pawła II i każdego z nas obowiązuje tzw. zasada Jezusa będąca tożsamą (już wiemy, że to oczywiste) z zasadą życia Maryi. Zasada ta (historia jej odkrycia wiąże się z XVIII stuleciem, z kręgiem kard. Pierre’a de Berulle’a i została przyjęta jako odkrycie oczywistej prawdy Kościoła) – zawiera ona odpowiedź na wszystkie pytania o ludzkie życie i o jego sens. Kiedy pytamy, po co Jezus przyszedł na ziemię?, Dlaczego stał się człowiekiem?, Dlaczego wybrał ubóstwo i uniżenie? Dlaczego przyjął krzyż?, słyszymy słowa wpisane w Wyznanie Wiary: wszystko „Propter nos et nostram salutem” – „dla nas i dla naszego zbawienia”. Wszystko dla naszego zbawienia – nie dla naszej doczesności, ale dla szczęścia wiecznego! Tak było w życiu Jezusa, tak było w życiu Maryi, tak ma być w życiu każdego chrześcijanina.
Dlatego słyszymy z ust Papieża, że mamy służyć zbawieniu innych ludzi: „Sługa Maryi, Sługa sług Bożych na całej ziemi, na wszystkich kontynentach i w każdym kraju”. Ten apel do bycia „sługami sług” skierowany jest także do nas, w odpowiedniej skali, bo Papież przypomina, że jest „jednym z nas”. Jest „sługą powołanym z tej ziemi, wziętym od podnóża Jasnej Góry, gdzie nieraz stał tak, jak my stoimy i klęczał na gołej ziemi tak, jak my tu nieraz godzinami klęczymy.”

„Ludzie tam klęczą – przypomina nam kard. Wyszyński – pokonując ogromne trudności, przezwyciężając samych siebie, narażając się na słotę i zimno. Nic to dla nich nie znaczy, bo większa ponad to wszystko jest miłość ludu polskiego do Matki Chrystusowej” (Wszystko… 338). A o kard. Wojtyle mówił: „
Spójrzmy raz jeszcze na ostatnie zdanie papieskie.

Przybywam pełnić służbę, do której zostałem wezwany od podnóża Jasnej Góry wśród Was, Drodzy Bracia i Siostry, wśród Was, Drodzy Rodacy, na Jasnej Górze.

Już wiemy, po co Papież przybywa na Jasną Górę. Przybywa pełnić służbę. Jaką służbę? – pytamy. Jest to służba, do której Jan Paweł II został wezwany u podnóża Jasnej Góry, wśród nas…
Zamyka się klamra. Na początku słyszeliśmy o służbie. Papież wołał: „U Chrystusa my na ordynansach – słudzy Maryi”. Tam jest liczba mnoga, tam jesteśmy też my! Tu jest nasza polska, katolicka tradycja. Ta liczba mnoga powraca raz jeszcze na końcu. Jan Paweł II jest wezwany do służby – w nowej postaci – ale on w tej maryjnej służbie dla Chrystusa trwa od wielu już lat i – jak sam podkreśla – ma to związek z Jasną Górą! Pewnie wiąże się z tematem, który przyjdzie nam jeszcze podjąć – z faktem, że my Pola jako jedyni na świecie jesteśmy „narodem Totus Tuus”. Dlatego trwamy na służbie Maryi.

Służba Maryi jest stałą cechą polskiego narodu – zdaje się podkreślać Ojciec Święty . Nie tylko „tamtych”: naszych ojców, barskich konfederatów, wojów śpiewających Bogurodzicę. Papież został wezwany do służby „wśród nas” – nas, którzy razem z nim swoje życie związaliśmy z Jasną Górą, z sanktuarium zawierzenia, którzy tu stoimy, którzy tu klękamy na gołej ziemi. Jan Paweł II mówi: Stałem z wami, klęczałem wśród was. Razem – jako słudzy Maryi.

Tu, na Jasnej Górze, Wojtyła, przyszły papież, został wezwany do służby. Nie pytam, kiedy to się stało, bo nie jestem historykiem, hagiografem czy historiozofem. Dla mnie osobiście wątek jasnogórski, który podkreśla Ojciec Święty, i owo „wśród was” wskazuje na Wielką Nowennę, na peregrynację Jasnogórskiego Wizerunku, na Jasnogórskie Śluby Narodu. Tu przyszły papież – będąc wśród nas – odkrył wymiar służby. Stał się sługą Maryi.

Wymiar służby człowieka oddanego Maryi jako „Totus Tuus” narodowi poświęconemu Maryi jako „Wojtyłowa” służba do 1978 r. miała na celu „bycie wśród nas”, by czynić nas narodem szczęśliwym przez bycie „Totus Tuus”. Bo jak w Ślubach Jasnogórskich z czasem mogliśmy sami zatrzeć kontury naszych przyrzeczeń, a w końcu je zupełnie zamazać, tak i nasze narodowe „Totus Tuus” mogło stać się nic nie zobowiązującym słowem. Coś tu jest na rzeczy: gdyby udało się Wojtyle, a później Papieżowi, obudzić w nas ducha służby Maryi, aż po „Totus Tuus”, zachowanie Ślubów Jasnogórskich byłoby dla nas czymś oczywistym. Ale nie było. Do tego stopnia, że Jan Paweł II będzie musiał krzyczeć – już nie do nas, ale na nas, Polaków: „To moja Ojczyzna… Mam prawo tak mówić!”. Stało się tak wtedy kiedy Papież podniósł nam poprzeczkę i zaczął stawiać wymagania i zaczął mówić o zachowywaniu przykazań.
Wtedy nie chcieliśmy go słuchać.

Na Jasnej Górze Jan Paweł II będzie budował fundament pod stawianie nam wymagań – byśmy wrócili do Ślubów my, „u Chrystusa na ordynansach”.
„Przybywam pełnić służbę”. Jaką służbę? Służbę, do której został on wezwany wśród nas, na Jasnej Górze.
To znaczy, że my Wszyscy zostaliśmy wezwani na Jasnej Górze do służby. Służba Karola Wojtyły nabrała w październiku 1978 r. nowego wymiaru, ale nasza i jego jest wciąż podobna. Jesteśmy sługami Maryi, na ordynansach u Chrystusa – tak jak Jan Paweł II. Tak jak on, mamy pomagać Chrystusowi zbawiać świat. Taka jest wobec nas matczyna wola Pani Jasnogórskiej. Wola naszej Królowej.

partnerzy

Kontakt

JASNOGÓRSKI INSTYTUT MARYJNY
BIBLIOTEKA MARYJNA


adres: ul. Kordeckiego 2
42-225 Częstochowa
(I piętro)
tel.: 34 377 74 39 (pn.-pt. 8:00-16:00)
e-mail: Instytut Maryjny:
instytut.maryjny@jasnagora.pl
Biblioteka Maryjna:
biblmar@jasnagora.pl
konto: mBank S.A.
Oddział w Częstochowie
ul. Jasnogórska 79
76 1140 1889 0000 4641 0900 1001